środa, 30 lipca 2014

Imagin z Louis'em. Cz. 2

Około godziny 3 obudził mnie telefon. Zaspanym wzrokiem spojrzałam na urządzenie, które wyświetliła że dostałam nową wiadomość. Usiadłam na łóżku i zabrałam do rąk telefon, po czym przeczytałam telefon.
"Aniołku jeśli nie chcesz się spóźnić to wstawaj. Bo nigdzie bez ciebie nie jadę! Louis"
Zaśmiałam się pod nosem i odpisałam.
"Twój aniołek właśnie wstał i za 45 minut będzie u ciebie. T.I :* Ps. Mógłbyś zaciągnąć rolety jak się przebierasz. Nie podglądałam : D"
Wstałam szybko z łóżka i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam ubrania i udałam się do łazienki.  Ubrałam się w wcześniej naszykowane ubrania, po czym umyłam zęby. Następnie rozczesałam włosy i zostawiłam je rozpuszczone. Poprawiłam oczy i usta, po czym wyszłam z pomieszczenia.

Do torebki włożyłam błyszczyk do ust, komórkę, słuchawki i popsikałam się perfumami. Kiedy już byłam gotowa zeszłam po schodach do kuchni i zauważyłam mamę, która siedzi w salonie. 
-Cześć mamo - powiedziałam cicho podchodząc do kanapy.
-Cześć córuś - rodzicielka uśmiechnęła się do mnie - Gdzie idziesz?
-Idę do Louis'a, bo obiecałam mu że pojadę razem z nim na casting.
-To już dzisiaj ma casting? - zapytała.
-No tak - uśmiechnęłam się pod nosem.
-No to życz mu powodzenia ode mnie. Jak na ciebie spojrzałam to myślałam że idziesz na randkę, ale tak wcześnie - zaśmiała się moja mama, a ja ją przytuliłam.
-W kuchni masz kanapkę. I masz mi ją zjeść - pogroziła mi palce.
-No dobrze. Dziękuję. Pa - udałam się do kuchni i zabrałam z stołu kanapkę, a następnie ubrałam buty i wyszłam z domu. Kanapkę jadłam powoli, ale zjadłam ją. Obejrzałam się czy nie jedzie żadne auto i przeszłam przez ulicę. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi, a po chwili otworzył mi drzwi. Spojrzał na mnie od stóp do głów, a ja się zaśmiałam.
Louis Tomlinson


-Cześć Aniołku - przytulił mnie Louis.
-Cześć zboczeńcu - uśmiechnęłam się.
-To ja cię aniołek nazywam, a ty mnie zboczeńcu? - zrobił obrażoną minę.
-Wiesz że cię kocham, prawda? - spojrzałam na niego.
-Wiem - pocałował mnie.
-Kiedy jedziemy? - mruknęłam mu do ucha.
-Za 15 minut - powiedział, a po chwili usłyszeliśmy głos Charlotte ( siostra Louis'a )
-T.I - krzyknęła i złapała mnie za rękę, po czym spojrzała tajemniczo na Louis'a, a następnie na mnie.
-Czy tu coś się dzieje? - zapytała, a ja razem z pasiastym wybuchliśmy śmiechem.
-Można tak powiedzieć - zaśmiał się Louis.
-T.I - Charlotte spojrzała na mnie tymi słodkimi oczami.
-Słucham - uśmiechnęłam się do niej.
-Pomożesz mi wybrać jakieś ubrania? - zapytała.
-To ty też jedziesz? - spojrzał na nią Lou.
-No tak - uśmiechnęła się i pobiegła po schodach do pokoju.
-Idziesz z nami? - zapytałam chłopaka, a ten tylko splótł nasze palce razem, po czym mnie pocałował.
-Choć - udaliśmy się do pokoju dziewczyny. Kiedy weszliśmy do pokoju zrobiliśmy razem wielkie oczy.
-Skąd ty masz tyle ubrań? - zapytałam.
-Pare mi dałaś. Nie pamiętasz?
-Emm... no tak - zrobiłam zmieszaną minę i zaczęłam szukać jakieś ubrania. Po 5 minutach znalazłam przepiękny zestaw ubrań i wysłałam Charlotte, aby się przebrała. 
-Dzieci chodzie - zawołała pani Tomlinson.
-Idziemy - krzyknął chłopak i czule mnie pocałował.
-Fuj - usłyszeliśmy głos za sobą i zaśmialiśmy się - Wiedziałam, że jest między wami chemia.
-Ty to chemie dopiero będziesz mieć - Louis pogłaskał ją po głowie, że wszystkie włosy sterczały  w innym kierunku, a ja zaśmiałam się i poszliśmy wszyscy na dół do auta. Oczywiście musieliśmy trochę poczekać na Charlotte, bo pobiegła do łazienki poprawić sobie włosy. Weszliśmy do samochodu i pojechaliśmy.
*W samochodzie *
Siedzę między Louis'em, a Charlotte. 
-Może byś się przytuliła do mnie - mruknął mi do ucha Lou.
-Jagbyś nie wiedział, twoja siostra mnie dusi - wykrztusiłam, a Louis odepchnął swoją siostrę.
-O co ci znowu chodzi? - spojrzała na nas Charlotte - Aaa... Przepraszam - mruknęła i odwróciła się w stronę okna.
-No to teraz się przytulisz? - spojrzał na mnie.
-No nie wiem, ni - nie dokończyłam, bo Louis mnie namiętnie pocałował.
-Fuj - krzyknęła dziewczyna.
-Charlotte uspokój się - odwrócił się pan Tomlinson w naszym kierunku - Od kiedy dzieci?
Szybko się odsunęliśmy.
-Tato, bo ja - Louis był zakłopotany, a ja momentalnie zrobiłam się cała czerwona.
-Miałam nie jechać - szepnęłam Louis'owi do ucha.
-Tato o co ci chodziło? - zapytał zdenerwowany chłopak.
-O nic. Ładnie razem wyglądacie. Pasujecie do siebie - uśmiechnął się.
-Czy ja się przesłyszałam?! - krzyknęła Charlotte i oberwała od Louis'a. Ja również oberwałam i to mocno.
-Ał - złapałam się za policzek.
-T.I przepraszam nie chciałem - zaczął Louis, ale go pocałowałam. Kiedy się odsunęłam uśmiechnęłam się i przytuliłam do bruneta.
-Już nie boli - zaśmiałam się, a chłopak złączył nasze palce w całość.
*45 minut później *
Jesteśmy na miejscu. Nie wiedziałam, że tyle będzie ludzi. Kolejka będzie straszna. Szliśmy wszyscy ustawić się do kolejki. Razem z Louis'em cały czas na siebie spoglądaliśmy i uśmiechaliśmy się, trzymając się dalej za ręce.
-Stresujesz się? - zapytałam chłopaka.
-Aż tak to po mnie widać? - spojrzał na mnie z przerażeniem.
-Troszeczkę - zaśmiałam się i pogładziłam chłopaka w policzek - nie masz się czego bać. Jestem tutaj z tobą. Jesteś wspaniały i na pewno dasz sobie radę, rozumiesz? Wierzę w ciebie.
-Dziękuję - powiedział Lou i przytulił mnie. 
Po około 25 minutach zaczęły mnie strasznie boleć nogi. Oparłam się o Louis'a, a brunet tylko się zaśmiał i oparł brodę o moją głowę. Szczerze to dopiero teraz zauważyłam, że Louis jest taki wysoki. Ale nie przeszkadza mi to. 
-Ile jeszcze będziemy stać? - zapytałam.
-Nie wiem. Może godzinę - powiedział chłopak. 
Staliśmy tak chwilę, kiedy Lou mnie zapytał.
-Nie jest ci zimno?
-Troszkę - mruknęłam i jeszcze bardziej się przytuliłam do chłopaka.
-Poczekaj - Lou zdjął z siebie bluzę i mi ją podał.
-Nie Louis. Nie trzeba - uśmiechnęłam się.
-T.I T.N - zaczął, ale przerwałam mu.
-To już nie jestem aniołkiem? - zrobiłam swoje słodkie oczka, a Lou przewróciłam oczami.
-Aniołku ubieraj bluzę, bo nie chcę abyś była chora - uśmiechnął się, a ja ubrałam jego bluzę - I co ciepło?
-Tak - uśmiechnęłam się i teraz dopiero zauważyłam, że jesteśmy prawie w budynku.
*Następne 3 godziny później *
Udało się! 
-Louis popatrz na mnie - powiedziałam, a chłopak spojrzał mi w oczy.
-Słucham - drżał mu głos.
-Nie stresuj się. Jestem z tobą. Pamiętaj. A teraz idź na scenę i pokarz na co cię stać - przytuliłam chłopaka i wtedy jakiś pan powiedział, że Louis ma już wejść na scenę. Oto jego występ, oczywiście nie cały.
Kiedy usłyszałam czy razy tak, byłam tak szczęśliwa. Louis przybiegł do nas i przytulił mnie, i okręcił wokół siebie. 
- I co cieszysz się? - zapytałam, kiedy odstawił mnie już na ziemię.
-Nie wiem. To takie niewiarygodne - uśmiechnął się.



-Jestem z ciebie dumny synu - pan Tomlinson uśmiechnął się, a Charlotte przytuliła się do brata.
-Jutro o 15 masz przyjechać - powiedział mężczyzna.
-Dobrze - zawołał Louis i nagle wziął mnie na ręce.
-Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie - wyszeptał mi do ucha po czym namiętnie pocałował. 

-Kocham cię - wyszeptałam chłopakowi, kiedy wyszliśmy na podwórko.
-Ja ciebie też - uśmiechnął się - Tylko że bardziej. 
-Nie bo ja.
-Nie moja droga.
-Ja kocham bardziej.
-Mylisz się.
-Przestań się ze mną drażnić.
-Ja się nie drażnię, tylko stwierdzam fakty.
-Znów to robisz?
-Co ja robię?
-Nic wiesz!
-Trzymię cię przecież. Widzisz coś robię.
-Idź już.
-A jak nie?
-To mnie odstaw.
-A jak nie?
-To będę krzyczeć.
-A jak nie?
-To będę cię kopać.
-A jak nie?
-To... Czekaj ty się zaciąłeś.
-A jak... Co?! - spojrzał na mnie i się zaśmiał.
-Odstaw mnie.
-Ale mi tak wygodnie.
-Jestem ciężka.
-Nie jesteś ciężka.
-Ale Louis.
-Nie odstawię cię.
-Louis to jasnej ciasnej, odstaw już T.I i jedziemy do domu. Mam cię powoli dość - krzyknął jego ojciec, a Louis szybko mnie odstawił i pojechaliśmy do domu. Około godziny 16 byliśmy w domu. Moich rodziców znów nie było. Zawsze ich nie ma.
-Zjesz z nami obiad? - Charlotte złapała mnie za rękę - Louis na pewno się ucieszy.
-Co ja? - spojrzał na swoją siostrę i przytulił mnie od tyłu.
-Twoja siostra chce abym zjadła z wami obiad, ale ja nie chcę wam przeszkadzać.
-Nie będziesz przeszkadzać.
-Charlotte choć mi pomóc ułożyć talerze na stole - do salonu weszła mama Louis'a - O T.I zjesz z nami obiad?
-Tak zje - odpowiedział za mnie Louis za co oberwał ode mnie w ramię.
-Czemu to zrobiłeś?
-Nie gniewaj się.
-Ale Louis - spojrzałam na niego i wpadłam na pomysł - Idziemy śpiewać.
-Że co?
- No choć - pociągnęłam chłopaka za rękę i pobiegliśmy do jego pokoju. Zaśpiewaliśmy piosenkę Scorpions "You and I". Kiedy skończyliśmy odłożyłam gitarę na miejsce i usiadłam na kolanach u Louis'a.
-A może pójdziemy później na spacer? - wtulił swoją głowę w moje włosy.
-Możemy - uśmiechnęłam się.
-Louis! T.I! - zawołał ktoś z dołu.
-Idziemy! - krzyknął Louis.
-Musimy?
-No to cię zaniosę - Louis zabrał mnie na ręce i zaniósł na dół do stołu. Mina rodziców Louis i jego sióstr była bezcenna. Mieli na twarzach wypisane:
"Czy wy macie ślub? Czy żarty sobie z nas robicie?"
-T.I chyba kochasz Louis'a, prawda? - zapytał mnie pan Tomlinson, kiedy Louis postawił mnie już na nogi i usiedliśmy przy stole.
-Nie proszę pana. Ja go nie kocham - powiedziałam.
-Jak to?! - krzyknął Lou.
-Ja za tobą, Lou szaleję - uśmiechnęłam się do chłopaka, który siedział obok mnie.
-A ja zwariowałem na twoim punkcie - powiedział Boo Bear i mnie pocałował.
-To takie słodkie - zachichotała Felicity.
-Czemu wcześniej nie powiedzieliście sobie co czujecie? - zapytała nas pani Tomlinson.
-Mamo to nie jest takie łatwe - mruknął Lou.
-Nie prawda - odezwała się Phoebe.
-Phoebe udawaj T.I, a ja będę udawać Louis'a - tym razem odezwała się Daisy.
-Ciekawy będzie ten obiad - szepnęłam Louis'owi do ucha, a ten tylko się zaśmiał.
Dziewczynki wstały od stołu i zrobiły nam przedstawienie. Phoebe stała przy kanapie i nagle Daisy do niej podeszła.
-T.I posłuchaj - powiedziała śmiesznym głosem Daisy.
-Jak tak nie mówię - odezwał się Lou.
-Nie przeszkadzaj im - Felicity spojrzała na niego.
-Tak Lou? - Phoebe spojrzała na swoją siostrę, która udawała pasiastego.
-Kocham Cię. Nie umiem bez ciebie żyć. Nie chcę już tylko z tobą przyjaźnić, chcę być kimś więcej - wykrzyczała Daisy, a ja zaśmiałam się.
-Ja ciebie też kocham - uśmiechnęła się Phoebe.
-Ty mi dałaś przyjaźń, więc ja ci daję miłość - i dziewczynki się przytuliły.
-Skąd - wydukałam z siebie.
-One wiedziały? - dokończył za mnie Lou. Dotknęłam swojego naszyjnika, który Louis mi zawiesił na szyi i przy tym powiedział te magiczne słowa. "Ty mi dałaś przyjaźń, więc ja ci daję miłość"
-I żyli długo i szczęśliwie - dokończyły przedstawienie Felicity i Lottie.
-No dobrze dziewczęta. Koniec przedstawienia, a teraz jemy - powiedziała pani Tomlinson.
*Po obiedzie *
-To ja pójdę tylko się przebrać - powiedziałam i wyszłam z domu mojego chłopaka. Przeszłam przez ulicę i weszłam do swojego domu. Moich rodziców dalej nie było, więc pobiegłam tylko do pokoju. Ubrałam bikini, bo mieliśmy iść nad jezioro, a na to ubrałam to. Kiedy poprawiłam wszystkie szczegóły wyszłam z domu, zamykając oczywiście mieszkanie na klucz. Przeszłam przez ulicę i zadzwoniłam do domu chłopaka. W drzwiach pojawiła się Felicity.
-Jest już gotowy Louis? - spojrzałam na nią.
-No tak. Poczekaj - dziewczyną gestem ręki zaprosiła mnie do domu, a ja weszłam po czym krzyknęła - Louis, albo schodzisz teraz, albo ja idę z T.I!
Louis zbiegł z schodów najszybciej jak tylko mógł.
-Jestem - powiedział cały zdyszany.
-Widzę - powiedziałam tym radosnym głosem i poszłam z Louis'em nad jezioro. 
Nad jeziorem rozłożyliśmy koc, który Louis wziął z domu. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Cieszyliśmy się razem z tego, że wystąpił i podobało się każdemu. Pływaliśmy i odpoczywaliśmy. Około godziny 21 wróciliśmy do domu. 
-No to co. Widzimy się jutro? - zapytał Lou.
-Tak, pewnie! O której jedziesz? - spojrzałam w jego prześliczne oczka, w których idzie utonąć.
-Około 13 wyjeżdżamy. Kocham Cię - musnął moje usta i dodał - Jedziesz ze mną.
-Ale... - nie dokończyłam, bo Louis położył swój palec na moich ustach.
-Ci ci ci. Nic nie mów. Spójrz w górę i pomyśl o jakimś życzeniu - uśmiechnął się, a ja spojrzała na niebo. Spadające gwiazdy. Pomyślałam życzenie.
"Chcę abym była z Louis'em już na zawsze razem. Ja i on. Jak Micky i Minnie, Donald i Daisy"
Spojrzałam na niego. Chłopak tylko się uśmiechał.
-O czym pomyślałaś?
-Nie mogę powiedzieć, bo się nie spełni.
-A chcesz wiedzieć o czym ja pomyślałem?
-O czym - złapałam jego rękę.
-Abyśmy zawsze byli razem, na zawsze. Ja i ty. Jak Micky i Minnie...
-Donald i Daisy - uśmiechnęłam się i po chwili utonęłam w namiętnym pocałunku z moim ukochanym. Po 5 minutach uśmiechnęłam się do chłopaka i wtuliłam się w niego.
-Idź już spać - mruknął mi do ucha.
-Hmh - przytaknęłam i pożegnałam się z Louis'em całusem w policzek.
-Dobranoc - wyszeptałam i weszłam do domu. Poszłam do łazienki. Zabrałam prysznic. Wyszłam z kabiny i wytarłam moje nagie ciało w ręcznik. Nałożyłam balsamu na ciało i ubrałam krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach. Wyszłam z łazienki i położyłam się na łóżku. Spojrzałam w okno. W domu, który jest naprzeciwko mojego, stał Louis. Oczywiście w oknie i pomachałam mi. Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy.


-----------------------------------------------------------------------------
Hejeczka :D Chciałam Wam bardzo, ale to bardzo, bardzo, bardzo i jeszcze raz bardzo podziękować.  Właśnie wczoraj wybiło mi 1000 wyświetleń. No dobra 1012, ale co to za różnica. Jestem strasznie podekscytowana, bo nigdy nie myślałam że będę mieć tyle wyświetleń. Piszę tego bloga dopiero 2 miesiące, ale jestem taka dumna. Nie z siebie. Znaczy troszeczkę jestem. Ale jestem bardziej dumna z was. Że komentowaliście moje rozdziały. Że chciało wam się w ogóle wchodzić na ten blog. Jeszcze raz dziękuję. Mam też nadzieję, że imagin wam się spodobał, bo mi dopadł do gustu. Mam też nadzieję, że będziecie komentować, bo to wiele dla mnie znaczy. Kocham Was wszystkich <3 /Sisi :* 


1 komentarz:

  1. Nominacja :*
    http://kochamy-one-direction-jak-ja-ciebie.blogspot.com/2014/06/nominacja-do-libster-award.html

    OdpowiedzUsuń